Przejdź do głównej zawartości

Posty

Polecane

Dzień, jakich wiele [miniatura]

Dzień śliczny, jakich wiele. Na niebie pojawiały się pojedyncze, białe chmurki. Kwietniowe słońce przyjemnie grzało w plecy, zewsząd można było poczuć zapach ogrodowych kwiatów. Z budowy nieopodal dało się słyszeć „W dzień gorącego lata”, robotnicy pewnie zaopatrzyli się w porządne radio. Marcelina z radością spojrzała na drzwi swojej nowo otwartej cukierni – wisiała na nich kartka z napisem „Zamknięte”. Przeciągnęła się, zwracając twarz ku górze i chłonąc ciepły, wiosenny wietrzyk. Jeszcze trochę, a na taki wypoczynek będzie mogła liczyć po oficjalnym otwarciu tego małego królestwa. Zadowolona wsiadła do pierwszego lepszego tramwaju i zajęła miejsce z tyłu. Nie licząc kilku staruszek, nastolatka ze słuchawkami w uszach i panem z małym dzieckiem, była sama. Złapała się uchwytów i założyła nogę na nogę. W żyłach poczuła tę adrenalinę, jak za czasów gimnazjum, tylko trochę mniejszą. Jazda na gapę tramwajem była miłym urozmaiceniem w jej powolnym, słodkim od świeżych ciasteczek życiu.

Najnowsze posty